Okruchy zaginionego świata
dział: Kultura i Historia / dodano: 04 - 11 - 2022
W
naszych podróżach po Powiecie Inowrocławskim cofaliśmy się w czasie o
kilkadziesiąt, czasem kilkaset lat. Archeologia pozwala spojrzeć nam nawet
kilka tysięcy lat wstecz. A gdyby tak móc cofnąć się w czasie o kilka milionów
lat. Niczym bohaterowie „Podróży do wnętrza ziemi” Juliusza Verne'a lub
„Zaginionego świata” Artura Conan Doyla zobaczyć zwierzęta z czasów, gdy na
Ziemi nie było jeszcze człowieka?
W
niedalekich juraparkach w Solcu Kujawskim czy Rogowie, spotkamy plastikowe
figury dinozaurów. Są plastikowe.
Ślady
prawdziwym wymarłych stworzeń znajdziemy jednak bliżej. Prawdziwa przygoda,
wyprawa w odmęty oceanu sprzed ponad 450 milionów lat czeka nas niemal za
progiem. Wystarczy podróż do Pakości. W półmroku kościoła pw. św. Bonawentury
skrywa się prawdziwy zaginiony świat.
Świątynię
pakoskich franciszkanów wbudowano w drugiej połowie XVII wieku w średniowieczny
zamek. Burzona i odbudowywana, remontowana i konserwowana, zachowała rzecz
wyjątkową - oryginalną posadzkę.
Ułożona
została ona z pasów szarych i czerwonych wapiennych płyt, a zrobiona z kamieni
przywiezionych do Pakości z Olandii, bałtyckiej wyspy u wybrzeży Szwecji. Stąd
flizy te nazywane były szwedzkim kamieniem.
W
połowie XVII wieku szare i czerwone płyty załadowano na statek, który przywiózł
je do Gdańska. Stamtąd Wisłą popłynęły do Bydgoszczy lub Solca. Przeładowano je
na sześciokonne wozy i dostarczono do Pakości. Jakieś 500 kilometrów morzem,
rzeką i lądem.
Podobne
posadzki były w większości w dawnych murowanych świątyniach północnej i
centralnej Polski. Przeważnie były. Na Kujawach podobne cudowności ocalały
jeszcze we Włocławku, Nieszawie i Bydgoszczy.
Szwedzki
kamień to wapień, geologicznie określany mianem wapienia ortocerasowego.
Uformowany około 450 milionów lat temu, w ordowiku, na dnie płytkiego
szelfowego morza, w którym żyły trylobity, koralowce i głowonogi, wśród których
królowały łodziki. Królowały, chociaż w opisach ordowickiego morza częściej
używa się określenia, grasowały łodziki.
Przypominające
współczesne ośmiornice, kryjące się jednak w długich, prostych, stożkowatych
muszlach, były największymi ówczesnym drapieżnikami. Największe z nich miały
grubość około 0,5 metra i dochodziły do 9 m długości. Prawdziwe żywe torpedy!
Przyglądając
się uważniej pakoskiej posadzce, dostrzegamy jasne strzały o różnych
długościach. To muszle łodzików, liczące
sobie ponad 450 milionów lat skamieniałości. Niektóre mają prawie 0,5 m
długości. Są i takie, które nie zmieściły się na kamiennej płycie. Zastygłe w
kamieniu, sprawiają wrażenie żywych. W przypadku niektórych możemy zajrzeć do
wnętrza podzielonej na segmenty muszli, przeciętej przez kamieniarza.
W
historii Ziemi były jednymi z najniebezpieczniejszych drapieżników. I chociaż
nie tak popularne jak dinozaury, to bijące je na głowę swoim wiekiem, bo aż
trzy razy starsze! Ich poszukiwania na posadzce pakoskiego kościoła to
prawdziwe polowanie, wyprawa do zaginionego świata.
Artykuł ukazał się w Przeglądzie Powiatu, Miast i Gmin 4 listopada 2022 r.